Celem naszej jesiennej wyprawy w ramach kółka turystycznego były okolice Trzebnicy i małe miasteczko Prusice. Cytując świeżo upieczoną noblistkę – Dolnoślązaczkę, Olgę Tokarczuk: „Właściwie każde miasteczko na Dolnym Śląsku powinno mieć swojego pisarza czy pisarkę na etacie, niczym gminnego urzędnika. […] ile tu historii do wysnucia […], ile postaci […]. A topografia, te wszystkie kapliczki, mostki, ruiny i podupadłe pałace, drogi wytyczone nie wiadomo dokąd przez las – wszystko to domaga się opowiedzenia, nazwania, odczytania […].”
To, co tak lapidarnie i jakże trafnie ujęła pisarka, przyszło nam odkryć i odczuć w warunkach polowych, na „żywo”.
Prusice leżą na północ od Wrocławia, w odległości zapewniającej szybki dojazd ale również ciszę i sielskie otoczenie. Historia miejscowości jest długa bo sięga XII i utkana wojnami, epidemiami, zmianami granic, jak cały Dolny Śląsk, W XX wieku miasto utraciło i ponownie odzyskało (2000 r.) prawa miejskie.
Nazywane jest miastem Trzech Wież, bowiem z daleka widać wieże kościołów: pw św. Józefa, pw św. Jakuba oraz wieżę ratuszową.
Najcenniejszym zabytkiem miasta jest niezwykłej urody kaplica grobowa feldmarszałka Melchiora von Hatzfeldta (XVII w.) – wyzwoliciela Krakowa od potopu szwedzkiego, znajdująca się w kościele parafialnym. Alabastrowa tumba grobowa uwiecznia czyny marszałka a barokowe putta i motywy wanitatywne podkreślają barokowy charakter obiektu.
W murze kościoła znajdują się tajemnicze niewielkie wgłębienia, przypisywane tzw. świdrom ogniowym, średniowiecznemu zwyczajowi rozpalania ognia o mur świątyni.
Po obejrzeniu kościoła udaliśmy się do ratusza, gdzie, po spotkaniu z sekretarzem gminy, wdrapaliśmy się na renesansowa wieżę. Patrząc na spowite we mgle miasto można było odnieść wrażenie podróży w czasie.
Podczas wycieczki odkryliśmy jednak nie tylko fascynujące miejsca ale i niezwykłych ludzi. Po życzliwym przyjęciu w Prusicach pojechaliśmy do Wilkowej. Tam czekało na strudzonych turystów ognisko i pieczone kiełbaski. Skorzystaliśmy z rekreacji na siłowni i placu zabaw, a chłopcy wypróbowali miejscową murawę.
Byliśmy pod wrażeniem solidarnej współpracy mieszkańców wsi, którzy pod gospodarską ręką sołtysa pana Wiesława Gryza stworzyli w swojej małej arkadii miejsce spotkań i budowania wspólnoty. Poczuliśmy się tu jak u dobrych przyjaciół. Zwieńczeniem wizyty było zasadzenie młodego klonu – drzewa, które jest symbolem podróżników i komunikacji międzyludzkiej.
Wracaliśmy zmęczeni ale bogatsi o nowe doświadczenia, wrażenia i spotkania.
Galeria zdjęć: Melchior, trzy wieże i klon
Renata Burzyńska